poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Rozdział 4

 Rozdział czwarty
Zdrada, której się dopuścił wobec najbliższych, może nie wydawała się szczególnie ciężka czy niewybaczalna. Ale czy przez to ważyła mniej? Bynajmniej.
- Camilla Lackberg, "Niemiecki bękart"

- Myślałam, że ten rezerwat będzie większy. - powiedziałam po chwili
- Jest jednym z największych... - protestował Cedrick, ale wujek mu przerwał 
- Spokój! - warknął - Jesteśmy tu na ważnej misji, więc to nie jest pora na głupoty. - Był wyraźnie zirytowany. Zresztą jak zawsze. - Cedricku, mógłbyś nam pokazać, gdzie znajduje się twój dom? - Chłopak tylko kiwnął głową. Najwyraźniej bał się, że mój wujek na niego nawrzeszczy. Żałosne. 
Szłam z tyłu, żeby wszystko obserwować. Krajobraz rezerwatu był piękny. Dzikie lasy i ta tajemniczość... Przypominały mi Idris. Nigdy tam nie mieszkałam, ale w przeciwieństwie do Sus i Toma, byłam tam. 
- Jesteś smutna. - Nie zauważyłam, kiedy obok mnie pojawiła się Susan. 
- Tylko zmęczona. - mruknęłam
Jak właściwie się czułam? Zła? Smutna? Przerażona? A może wszystko na raz? Na pewno nie byłam zmęczona. Susan także mi nie uwierzyła.
- Kłamiesz. - I nic więcej. Co się odwlecze to nie uciecze, ale ja wolałam zaczekać z tą rozmową. - Czy to przez Dereka? - dodała
Tak. Nie. Nie wiem. Kiedy byłam młodsza obiecałam sobie, że nikt nie będzie wpływał na moje życie. Obiecałam, że będę silna, niezależna, niezłomna. Inna sprawa, że to wszystko nie przez Dereka. Nie myślałam o nim, kiedy przechodziłam przez bramę. Ani kiedy szłam ścieżką do rezerwatu. Dopiero, gdy Sus o nim wspomniała.
- Ali? Halo? To przez niego? - Przed odpowiedzią uratował mnie Cedrick. 
- Jesteśmy. - powiedział - Tu będziecie mieszkać. - Przed nami stał duży budynek. Nie tak wielki jak Instytut. Nie taki piękny. Ale miał w sobie coś osobliwego. Coś nieznanego. Zapewne to samo czuły osoby widzące po raz pierwszy Instytut. 
- Jeszcze wrócimy do tej rozmowy. - szepnęła Susan
- Zapraszam. - Cedrick wszedł do domu. Szłam zaraz za nim. W pewnym momencie spojrzał na mnie przez ramię. - Pod żadnym pozorem nie wolno wam wchodzić do lasu bez naszej zgody. - powiedział tak cicho, że tylko ja go zrozumiałam.
- Dlaczego? - zadałam idiotyczne pytanie, również szeptem
- Las jest niebezpieczny. Jeśli go nie znasz możesz sprowadzić wielkie niebezpieczeństwo na siebie albo nawet na cały świat. Te lasy kryją śmiertelne tajemnice, stworzenia i dróżki. - Tylko jedna rzecz mi się nie zgadzała.
- Dlaczego mówisz to tylko mnie? Masz mnie za najbardziej nie odpowiedzialną?
- Nie. - zawahał się - Susan jest zbyt impulsywna, Tom zbyt podatny na wpływy, a Aaraon zbyt głupi. Mówię to tobie, bo tylko ty zastosujesz tę radę.
Nasza rozmowa urwała się, ponieważ Cedrick otworzył kolejne drzwi i weszliśmy do salonu. Na sofie siedzieli kobieta i mężczyzna. Ewidentnie jego rodzice. Pan Montger miał czarne włosy z pasmami siwizny, a jego żona była szczupła i blond włosa.
- Witajcie w rezerwacie, Dzieci Anioła. - odezwał się mężczyzna i wstał z sofy -  Cieszę się, że przyjęliście nasze zaproszenie i przybyliście. - Jego głos nie wyrażał radości.
- To nasz obowiązek. - powiedział chłodno wujek - Carol Ramos. - Podał gospodarzowi rękę.
- Richard Montger. Miło mi.
- Chcielibyśmy jak najszybciej obejrzeć teren. - kontynuował wujek
- Wolałbym, żebyśmy z tym chwilę poczekali. Smoki są szczególnie zdenerwowane w tych ciężkich czasach. Pójdziemy tam dzisiaj i przedstawimy sytuację. - Wujek spojrzał na nas.
- Czy dzieci mogłyby iść już do swoich pokoi? - spytał.
- Oczywiście. - odpowiedział ojciec Przyziemnego - Marleen, mogłabyś ich oprowadzić? - Kobieta skinęła głową. Susan szła obok mnie.
- Świetnie, że znów nie możemy słuchać. - burknęła cicho - To też nasza misja.
- Wiem. - odpowiedziałam - I też mi się to nie podoba. Spróbuję porozmawiać z wujkiem.
- Wątpię, żeby ci coś powiedział. Jest strasznie skryty. - Musiałam przyznać jej rację. Wujek Carol od zawsze był odosobniony, ale ostatnio zachowywał się dziwnie. Był bardziej oziębły i tajemniczy. Sus skrzywiła się. - Faraon znów mnie obserwuje.
- Kto? - zapytałam zdziwiona
- Aaraon-Faraon. Rozumiesz? - Skąd ona bierze te pomysły?
Pani Montger zatrzymała się przy drzwiach i wyjaśniła chłopakom, że to ich sypialnia. Tom wyraźnie nie był zadowolony, że musi dzielić ją z Aaraonem. Ani on, ani Susan nie polubili Branwella. Ale to ja musiałam z nim spędzić cały dzień! Kobieta poszła dalej. Jak się okazało nasza sypialnia znajdowała się na następnym piętrze. Pani Monter nie powiedziała nic, tylko poszła na dół.
- Jaka milutka. - mruknęłam, nie lubię kiedy traktuje się mnie gorzej od innych
- Tak samo jak mąż. - dodała Sus
Nasz pokój był dość dużych rozmiarów. Jedyne okno wychodziło na basen i ogród. Z jednej strony okna stało łóżko, a z drugiej półka z książkami, głównie poezją. Drugie łóżko stało przy przeciwległej ścianie. Obok niego znajdowała się ogromna szafa. W pokoju były jeszcze dwa fotele i stolik.
- Zaklepuję łóżko koło okna! - krzyknęłam i rzuciłam się na nie
- Dlaczego zawsze chcesz tam spać? - Susan rozejrzała się po pomieszczeniu. Zazwyczaj zachowywałam się poważnie i nie pozwalałam sobie na skoki na meble. Ale jeśli chodzi o wybór łóżka, stawałam się prawdziwą wariatką. Przyjaciółka zdążyła się przyzwyczaić, więc nigdy o to nie pytała.
- Jest dużo powodów. - Czarnowłosa podeszła do stolika i kompletnie zmieniła temat.
- Zobacz, dali nam kanapki. - Wydawała się naprawdę szczęśliwa. - Nie jadłam prawie nic. - mówiła przełykając - Chcesz trochę? - Pokręciłam głową.
- Nie jestem głodna. - Dobrze zdawałam sobie sprawę z tego, że to ostatnia szansa zanim Sus zje wszystko.
***
Przez następne pół godziny rozmawiałyśmy. Opowiadałam jej o mojej kłótni z Derekiem, kiedy rozległo się pukanie. Susan otworzyła drzwi, a do pokoju wszedł Cedrick.
- Jak podoba wam się sypialnia? - Coś w jego postawie zdradzało, że nie przyszedł tylko po to, żeby o to zapytać. Rozmową zajęła się Sus.
- Jest ładna. Naprawdę.
- Cieszę się. - W przeciwieństwie do ojca, potrafił to okazać. - Przyszedłem, żeby wam coś przekazać. Z chłopakami już rozmawiałem. Jeszcze tylko z wami muszę. - Zmieniłam pozycję na siedzącą i wbiłam w niego wzrok.
- Słuchamy. - powiedziała przyjaciółka
- Pan Ramos, mój tata i ja idziemy na misję. Zaginął kolejny smok i musimy się tym zająć. Wy w tym czasie możecie korzystać ze wszystkich miejsc. Czujcie się jak u siebie w domu, naprawdę chcemy...
- Zaraz. - przerwała Sus - Dlaczego MY nie idziemy? Przecież po to przyjechaliśmy. - Chłopak ewidentnie bił się ze sobą.
- Pan Ramos nie chce, żebyście szli. Powiedział, że będziecie przeszkadzać. - wyznał Przyziemny - Do zobaczenia. - Wyszedł. Zostałyśmy we dwie, obie w szoku.
- Twój wujek jest...
- Wiem. Nie musisz kończyć. - przerwałam jej - Musimy jakoś zaplanować sobie czas.
- Proponuje basen. - powiedziała - Słońce jest dobre na wszystko.
***
Prawdopodobnie zbliżała się czwarta. Siedziałam na leżaku w ogrodzie. Woda w basenie była idealna do kąpieli, ale nikt nie miał ochoty pływać. Susan nadal zdenerwowana, od około godziny nerwowo chodziła.
- Zazdroszczę Derekowi. - odezwał się Tom - Jest w Instytucie, w domu. Będzie zabijał demony, a my tu siedzimy i umieramy z nudów.
- Jeszcze się obraził, że nie może jechać. - mruknęła Sus
- Ja nie rozumiem pana Ramosa. Dlaczego nas nie zabrał. - powiedział Aaraon
Możliwe, że Cedrick nie powiedział im tego co nam. W sumie my z niego musiałyśmy to wyciągnąć. Wątpię, żeby Tom i Aaraon go do tego zmuszali.
- Bo. - Kelley odchrząknęła i powiedziała głosem Carola. - To nie jest sprawa dla was. Jesteście głupimi dziećmi. Możliwe, że zobaczycie zwłoki. Jestem Carol Ramos i straszny ze mnie gbur. - Wszyscy bez wyjątku wybuchnęli śmiechem. Zastanawiałam się dlaczego ich tak długo nie ma. Mieli zobaczyć tylko tego martwego smoka i powiadomić resztę o nas. Susan najwidoczniej myślała o tym samym.
- Oddałabym wszystko, żeby wiedzieć, co oni tak długo robią. Co w ogóle robią. - Nie podzielałam jej zdania. Wolałam, żeby pozostało to tajemnicą. Umiem dać sobie radę z demonami, ale smoki? Wielkie, oślizgłe, ziejące ogniem smoki? Czekające, żeby spalić moje włosy? Nie, to nie dla mnie.
- Jest sposób. - powiedział Tom - Widziałem po drodze bibliotekę. Na pewno coś znajdziemy.
- Chodźmy! - krzyknęła Susan, ale ja nie ruszyłam się z leżaka - Ali? Idziesz? - Smoki mnie nie obchodzą. Pokręciłam głową. Wolę zostać na słoneczku. - Aaraon?
- Ja też zostanę, ale dziękuję za zaproszenie. - Dziewczyna wzruszyła ramionami i razem z Tomem już zniknęli z mojego pola widzenia. Zostałam sama z Aaraonem, a to nie za bardzo mnie cieszyło. Miałam nadzieję, że pobiegnie za Susan.
- Nie wiesz czy Sus mnie lubi? - Spojrzałam na niego. Jest co najmniej dziwny.
- Powinieneś ją o to spytać.
- Jest ładna. I mądra. - kontynuował temat - Ma może chłopaka? - Jego pytanie zwaliło mnie z nóg. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, żeby wyszło dobrze dla przyjaciółki.
- Eee... - Nie wiem. - Brawo Ali! Przecież on wie, że się przyjaźnicie. - To znaczy, wspomniała, że ktoś jej się podoba, ale nie mówiła mi o tej osobie.
- Dawno to mówiła?
- Nie... Dzisiaj w pokoju. - Nie zadawaj więcej pytań. Błagam, nie zadawaj więcej pytań.
- Może, może chodzi o mnie! - Rozpromienił się. Zerwał się i pobiegł w stronę domu.
Czułam się dziwnie, jakbym nie była sama. Szybko wstałam, żeby też dołączyć do przyjaciół. Następna rzecz stała się błyskawicznie. Zostałam popchnięta, tak że znalazłam się w wodzie. Nie zdążyłam nawet krzyknąć.  W wodzie silne ręce złapały mnie za włosy i zaczęły ciągnąć na dno. Walczyłam. Udało mi się kopnąć napastnika, chyba w nogę, ale on mnie nie puścił. Powoli opadałam z sił, kiedy wiłam się w wodzie. Przed oczami widziałam ciemne plamki. Wtem zostałam pociągnięta w górę. Ktoś rzucił mnie na trawę. Upadek sprawił, że wyplułam część wody. Walcząc o oddech szybko upadłam z sił. Krztusząc się zapadłam w ciemność.
***
- Alicjo! Obudź się! - Ktoś mocno potrząsał moim ramieniem. Zakasłałam i otworzyłam oczy. Na początku obraz był nie wyraźny. Dopiero po chwili zobaczyłam, że nad sobą zmartwione oczy Cedricka. Powróciły do mnie wspomnienia. Woda, dużo wody, człowiek, przerażenie, niemoc.  I brak tlenu. Przyłożyłam rękę do ust i zobaczyłam, że coś w niej mam. Kwitek papieru. Rozkładałam go ostrożnie, jakby miał wybuchnąć. 
- Co ty tu robisz? - Przecież miał być w lesie, więc to było logiczne pytanie. Prawda? A może już wrócili.
- Wracałem z misji. Z oddali zobaczyłem ciebie. Na początku nie poznałem, że to ty. Dopiero kiedy podszedłem bliżej. Nie ruszałaś się. Przez chwilę myślałem, że nie żyjesz. - Szczerość w jego głosie przyprawiła mnie o drżenie. A jeśli on mnie wrzucił do wody? Ale czy chciałbym mi wtedy pomóc? 
Spojrzałam na nakreślone na kartce słowa. - Co się w ogóle stało.

Potraktujcie to jako ostrzeżenie, małe Nefilim.
Nikt Was tu nie chce. Uciekajcie tchórze.
Bo teraz będzie już tylko gorzej.
Dziewczyna dostała tylko przedsmak tego, co czeka Was.
Jeśli nie wyjedziecie, oczywiście.
Wracajcie do Waszej nory.
Nie do zobaczenia, aniołki.

Widziałam kiedyś ten charakter pisma, ale teraz nie mogłam przypomnieć sobie gdzie. Położyłam się na ziemi. Bolały mnie ręce, na których miałam siniaki. Do tego ten list... Muszę to wszystko natychmiast pokazać przyjaciołom.
- Wszystko w porządku? - zapytał blondyn - Zbladłaś.
- Po prostu jestem obolała. - W skrócie opowiedziałam mu co się wydarzyło.
- To nie powinno się stać. - Był zły i zmartwiony. - Przepraszam. Naprawdę mamy dobre zabezpieczenia. Nie wiem co się stało.
- Nic takiego. - Machnęłam ręką dla podkreślenia moich słów. Wyjęłam stelę i zaczęłam rysować iratze. - Taka praca.
- Na pewno? Może chcesz odpocząć? Albo coś zjeść? - Naprawdę przejął się moim stanem. Ciekawe po kim to ma, bo raczej nie po milutkich rodzicach.
- Jedzenie nie załatwi sprawy. - powiedziałam wstając - Muszę porozmawiać z przyjaciółmi.
- Nie jestem pewny czy rozmowa może załatwić tą sprawę. - odpowiedział z uśmiechem i również podniósł się z ziemi.
***
Biblioteka nie była tak wielka jak ta w Instytucie. Chociaż powinnam się przyzwyczaić, że nic tu nie jest takie piękne. Tom, Aaraon i Susan siedzieli w ciszy po skończeniu mojej opowieści. Cedrick stał za mną, kiedy wszyscy słuchali historii.
Z szoku pierwszy otrząsnął się Tom.
- Nic ci się nie stało? - powiedział tonem pełnym troski
- Żyję. - Pytanie to zadane przez jedną osobę wystarczało.
- Czy na teren rezerwatu można wchodzić, kiedy się zechce? - drążył mój przyjaciel, ale teraz pytał Przyziemnego
- Nie. Wytłumaczyłbym jak działają czary ochronne, ale to dość skomplikowane, a my nie mamy dużo czasu. - Wydawał się dziwnie zirytowany. Podszedł bliżej mnie i szepnął pytanie, tak że ledwo go usłyszałam.
- Możemy porozmawiać na korytarzu? - Kiwnęłam głową i gestem pokazałam, żeby wyszedł. Skoro chce prywatności to ok. Ja i tak powtórzę wszystko przyjaciołom.
- Idę do pokoju. - skłamałam - Znudziło mi się mokre ubranie.
***
Cedrick stał oparty o ścianę, kiedy wyszłam z biblioteki. Widocznie zbierał się do powiedzenia mi czegoś. Pewność siebie również go opuściła. 
- Co jest? - zapytałam po chwili - Nie chcę stać tu długo w mokrym ubraniu. 
- Chodzi o to, że coś się stało, kiedy byliśmy w lesie. - Jego twarz wyrażała napięcie. Zmarszczyłam brwi.
- O co chodzi?
- O twojego wujka. On... - chłopak chwilę się zawahał - Zniknął.
Przyrzekam, że czułam, jak krew odpływa mi z twarzy. To po prostu nie może być prawdą. Złapałam się ściany, kiedy świat zaczął wirować. Nie wiedziałam, że wstrzymuję oddech, dopóki nie zaczęłam się dusić. Jedyna osoba, która przyjechała tu i znam ja od zawsze, zniknęła.
- Jak? - tylko tyle udało mi się powiedzieć
- Byliśmy w nieciekawej części lasu. Nagle usłyszeliśmy jakieś szelest. Twój wujek poszedł to sprawdzić. A potem usłyszeliśmy jego krzyk. Pobiegliśmy tam z tatą, ale nikogo nie było. Włącznie z twoim wujkiem. Przykro mi.
- Na anioła. Trzeba zawiadomić instytut. Clave.
- Mój tata się tym zajmie. Jest jeszcze jedna sprawa. Tata postanowił, że pójdziecie na patrol w inną część lasu. Bezpieczniejszą. Jesteś pewna, że chcesz iść. Możesz zostać. Zrozumiemy. - Spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Oczywiście! - Zrobię wszystko, żeby pomóc wujkowi. Dla mamy. Dla Rose. A przede wszystkim dla mnie.

_________________________
Tak oto prezentuje się rozdział 4. 
Akcja powoli nabiera tępa.
Tym razem naprawdę starałam się, żeby wszystko było łatwiejsze do zrozumienia, ale nie wiem czy się udało. 
Pilnowałam też dialogów.

Jeśli macie jakieś zastrzeżenia to piszcie. Krytyka jest mile widziana, tak jak każdy komentarz.

Przy okazji zapraszam Was na mojego bloga z recenzjami: KLIK

Następny rozdział: KLIK2 

Pozdrawiam!
Alicja                    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz daje mi siłę!